Dorota Wyspiańska

Opłatek na pustym stole

Cofnijmy się w czasie. Poeta Stanisław Wyspiański żeni się z?

Teofilą Pytko. Ona ma nieślubne dziecko, syna Teodora, którego mój dziadek, Stanisław
Wyspiański usynowił. Innymi słowy przysposobił. Urodziła się Helenka, następnie Mieczysław, ale
jeszcze nie byli po ślubie. Po zawarciu związku małżeńskiego urodził się mój tato, Stanisław.
Ojciec uwiecznił tatę na portrecie „Śpiący Staś”.

Jest pani córką Śpiącego Stasia, tak?

Tak.

Dziadkowie mieszkali w?

Na wsi, w Węgrzcach. Wyspiański wybrał sobie to miejsce na dom. Tam Teofila poznała
miejscowego parobka Wincentego Waśko. Po śmierci poety Teofila wyszła za niego za mąż. Z
tego związku dzieci nie było.

Co stało się z dziećmi Wyspiańskiego?

Helenka wyjechała do Szwajcarii, gdzie uczyła się prowadzenia gospodarstwa domowego dla
dobrze urodzonych panienek. Mieczysław wstąpił w szeregi wojska, usynowiony Teodor też. A mój
tato tak się plątał. Raz u jednych, raz u drugich, w końcu znalazł pracę w szpitalu dla nerwowo
chorych w Kobierzynie. Tam poznał moją mamę Leokadię. Pobrali się, z tego związku urodziłam
się ja. W Krakowie, w tej samej prywatnej kilnice, w której zmarł poeta. Jestem jedynaczką.

W tym samym czasie, kiedy Wajda kręcił „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego odbyło się
wesele pani?

Dokładnie, 13 listopada 1971 roku. Data naszego ślubu nałożyła się na datę premiery Wesela,
media pisały o dwóch weselach. Mam jednego syna, Jan Miłosz nosi nazwisko Zapędowski, po
moim mężu.

Jest pani jedyną spadkobierczynią?

Tego wielkiego nazwiska.

Chcąc być blisko obrazów Dziadka, chciał się pani zatrudnić na sprzątaczkę w Muzeum
Lubelskim?

Tak, ale spotkało się to z oburzeniem, jak wnuczka Wyspiańskiego może być sprzątaczką. A ja
chciałam być blisko obrazów dziadka. Żadnego nie mam domu, to bolesny temat.
Przez długie lata pracował pani w zieleniaku na Lubelskim LSM-ie?
Tak, założyliśmy z mężem działalność. Sprzedawałam kwiaty, warzywa, i owoce.

Jak pani pamięta wigilię z dzieciństwa?

To była krakowska wigilia. Dziadzio ze strony mamy szedł z wiadrem po karpie, które karmiłam w
wannie. Dom trzymała szalona babcia Stanisława. Robiła prima sort barszcz z grzybami, uszkami,
koniecznie musiał być karp w galarecie i karp smażony. Nie było tego za wiele, bo dom był bardzo
skromny, ale wigilia był pierwszorzędna.

Rozmawiamy w adwencie, co to za czas?

Adwent jest dla mnie oczekiwaniem na przyjście kochanego Chrystusika.

Mamy ciężki czas pandemii?

W tym ciężkim okresie adwent jest czasem danym nam do przemyślenia tego, co się dzieje, po co
chodzimy na tej ziemi. Bądźmy dla siebie w przyjaźni, bo coraz bardziej od siebie się oddalamy.

Co będzie u pani na wigilijnym stole?

Opłatek. Tylko opłatek. Na święta w ogóle nie mam pieniędzy. Ale mimo wszystko się nie poddaję.
Jest opłatek, którym podzielę się z synem. Choć w sercu rodzi się bunt, to chcę ze spokojem to
przeżyć.