Jacek Szast

Lekcja z koronawirusem potrwa do skutku
Rozmowa z psychoterapeutą Jackiem Szastem

Pracujesz w domu?

Z racji, że należę do grupy ryzyka, ulokowałem się w domu, pracuję zdalnie, zgodnie z
zaleceniami. Zdecydowanie ograniczyłem kontakty, bo jak się tego nie zrobi, to efekty widać we
Włoszech. Uważam, że wszystkie zalecenia są bardzo sensowne i tylko w ten sposób jesteśmy w
stanie kontrolować i opanować pandemię. Według mnie koronawirus jest testem na nasze
zachowania.

Pojawił się lęk?

W obliczu tego, co się dzieje jest w ludziach bardzo dużo lęku. Nasilający się stres powoduje, że
nasza odpornośc maleje. Może trzeba pogodzić się z tym, że natura ustala nasz porządek świata i
zdobyć się na to, żeby jej zaufać. Mamy do czynienia z sytuacją nietypową. Z ogromnym
wyzwaniem dla całego świata. Tak jakby wirus nam mówił: zwróćcie uwagę na ważne rzeczy, o
których żeście zapomnieli. Wirus pokazuje, jak bardzo, mimo granic, jesteśmy połączeni. Jak
bardzo jesteśmy powiązani ze sobą. Przestrzeganie zaleceń jest znakiem odpowiedzialności za
sobie nawzajem.

Co to znaczy?

Jeśli ja będę postępował sensownie i odpowiedzialnie, to jestem w stanie chronić innych. Postawa
odpowiedzialności sprzyja temu, że się nawzajem chronimy, że mamy większe szanse, żeby się
nie zarazić. Wirus jest także wyzwaniem, że w czasie pozostawania w domu trzeba stawić czoła
wyzwaniu bliskości z rodziną. Teraz przyszedł czas na to, żeby uświadomić sobie, co ważne. Takie
zagrożenie dramatycznie przestawia system wartości. Okazuje się, że nie ma ludzi
niezastąpionych, że praca to nie wszystko, że można ją przerwać, że można skoncentrować się na
czymś innym, że istnieją na świecie inne ważne rzeczy. W moim przekonaniu natura jest niezwykle
mądra i z jakiegoś powodu próbuje nam coś powiedzieć. Coś pokazać.

Co?

Natura mówi stop. Mordujemy pszczoły, nie słuchamy ekspertów, którzy ostrzegają, że mamy tylko
jedną ziemię i ona jest już na granicy kresu wytrzymałości. Koronawirus pokazuje: hola, hola. Nie
jesteście jedynym panem tej ziemi. Że jest coś co jest mikroskopijne, niewidoczne, a może się
okazać mocniejsze od ciebie, może całkowicie zmienić porządek świata.

Czy potrafimy się posłuchać? Śmierć Jana Pawła II pokazała, że entuzjazmu do
pozytywnych zmian starczyło nam na krótko?

Obawiam się, że wirus dotąd będzie uczył, aż nas nauczy. To już nie jest zapowiedź lekcji. Lekcja
trwa. Jeśli się jej nie odrobi, będzie dotąd trwała, dopóki nie zostanie odrobiona. Natura nie żartuje.
Uwolniło się licho, które ma jakieś zadanie i dopóki my tego zadania nie zrozumiemy i nie
wyciągniemy wniosków, nie zaczniemy szanować praw natury i jej oczekiwań, lekcja będzie trwała
do skutku.

Ksiądz Mietek Puzewicz napisał, że wirus okazał się skutecznym rekolekcjonistą.

Pojawiają się w nas prospołeczne postawy. Ludzie zaczynają sobie pomagać. Część z nas
załapała, o co chodzi. Pojawia się pytanie, jak szybko reszta ludzi lekcję zrozumie.

Gorzej, że wirus staje się częścią marketingu politycznego?

Obawiam się, że merkantylne interesy różnych partii mają wciąż większe znaczenie niż nasze
bezpieczeństwo i prawdziwa solidarność. Pojawiają się głosy rozsądku i rozwagi, niestety w dużej
części próbuje się wirusem manipulować.

Czy ludzie zaczną odrabiać lekcję?

Mam takie wrażenie, że różne nacje na wirusa zareagowały i różne nacje różnie zaczną lekcję
odrabiać. Są tacy, którzy się ucztą szybko, są tacy, co potrzebują więcej czasu. Jeśli ja słyszę, że
lekarka, która wróciła z zagranicy poszła leczyć pacjentów, wiedząc, że stanowi źródło zagrożenia
to zastanawiam się co to w ogóle jest? Jaki to brak szacunku dla ludzkiego życia i ludzkiego losu i
jaki egoizm. To czego oczekiwać od zwykłego zjadacza chleba, który nie ma wykształcenia
medycznego, ma w sobie różne lęki, jest manipulowany medialnie. Musimy zdobyć się na wielką
rozważność. Musimy słuchać ludzi, którzy potrafią popatrzeć na całą sytuację globalnie, apelują o
nowe spojrzenie na nasze życie.

Jak ty patrzysz na sytuację, w której znalazła się Polska?

Mam w sobie dużo optymizmu. Wydaje się, że bardzo poważnie to potraktowaliśmy. Mam brata we
Włoszech, rozmawiamy na bieżąco, dostaję hiobowe wieści, Włosi nadal nie chcą zrozumieć co
się stało, poddać się rygorom. Więc to, co widzę w Polsce, kiedy wsłuchuję się w różne głosy,
napawa mnie optymizmem. Dużo dobrych rzeczy słyszę, wiem, że Polacy mają w sobie gotowość
do refleksji. Mało tego, obcokrajowcy, którzy pracują w Polsce są pod wrażeniem tego, jak Polacy
podeszli do pandemii. Rozmawiałem ze znajomym Niemcem, mówi, że takiego porządku jak w
Warszawie nie ma nawet w Berlinie. To jest bardzo budujące, że się takie rzeczy słyszy. To by
znaczyło, że mamy w sobie potencjał na to, żeby się pozbierać i pójść rozsądną drogą.

Wirus daje lekcję. Co z tej lekcji warto sobie zostawić na czas, kiedy znów będziemy
chodzić do pracy, teatru, restauracji?

Żyjemy w czasach, kiedy do głosu dochodzi sztuka uważnego życia. Sztuka uważności. Wirus jest
wezwaniem do takiego życia. Cała sytuacja, którą wirus na nas wymusza jest wezwaniem do
uważnego życia. Jest wezwaniem do uważności, którą mamy rozpocząć od siebie, stosując się do
zaleceń, przestrzegać higieny, dbać o zdrowe odżywianie, o wysypianie się, o odporność, oto,
żeby nie narażać się w kontaktach z innymi, żeby troszczyć się o ludzi starszych, którzy są na
wirusa najbardziej podatni. Zaczynamy rozumieć, że jest wiele osób, które są cichymi bohaterami,
pracując w szpitalach i laboratoriach i to od nich więcej zależy niż od polityków. Dzieją się rzeczy,
które do uważności nas nakłaniają, powodując, że na uważności jest zapotrzebowanie.
Ograniczenie kontaktów z innymi jest świetną lekcją do tego, żeby sprawdzić, czy za tym tęsknię,
czy brakuje mi innych. Żeby popatrzeć, jak te kontakty były dla mnie ważne, co z nich wynikało, co
z nich wynosiłem. Znów zatem pojawia się okazja do tego, żeby siąść, zastanowić się nad sobą i
nad tym, jak dotychczas żyłem. Zrobić uważny remanent z tym, co miałem dotychczas. Różne
trudne doświadczenia w naszym życiu są w stanie odcisnąć na nas ważny ślad. Są w stanie nas
bardzo dużo nauczyć. Pod jednym warunkiem.

Jakim?

Pod warunkiem, że chcemy się uczyć. Nikt nikogo do nauki nie zmusi kijem. Jeśli zrozumiemy, że
jest to ważna lekcja, z której zechcemy jak najwięcej skorzystać, wyciągnąć wnioski po to, żeby w
przyszłości żyć lepiej, być mądrzejszym i lepszym, to lekcja zaowocuje czymś ważnym,
niezwykłym, twórczym, rozwojowym. Jeżeli będziemy jednak lekcję deprecjonować i lekceważyć,
traktować jedynie jak zło, które nas spotkało, to nic z tego nie będzie.

Powtórzę tu słowa Michała Karapudy, który ułożył swoisty dekalog na czas zarazy i w
punkcie ósmym napisał: „Każda zaraza przemija. To kim będziemy po niej zależy nie od
zarazy ale od nas. Chwilę próby ma każde pokolenie. Dla nas los i tak był łaskawy.”?

Nic dodać, nic ująć. W każdym z nas jest nastawienie i gotowość. Musimy sobie zadać pytanie,
czy ja się chcę czegoś nauczyć. Czy jestem gotowy.

Nasza rozmowa ukazuje w adwencie. Święta będą inne. Być może uważniej je przeżyjemy.
Warto przebudzić się do uważniejszego życia.

Przypomnę tu słowa Jana Pawła II: Nie lękajcie się. On świetnie czuł, o co chodzi w tej
rzeczywistości i w życiu. To jest kwestia zaufania do tego, co nas otacza i co się dzieje. On tak żył,
wiedział, że nie dnie dzieje się bezsensownie. Że to co nas spotyka i dotyka ma swój głęboki sens.
Jeżeli potrafimy zachować wobec tego rozsądek i właściwą postawę, to nic nam nie grozi. To
jesteśmy w stanie poradzić sobie z rzeczywistością i dalej żyć. Czas jest niezwykle ciekawy.

Dlaczego?

Nasza rzeczywistość uległa diametralnej zmianie. Nagle się okazało, że supermarkety mogą być
zamknięte, ulice puste, że mamy siedzieć w domu. To, co się stało, jest sprawiedliwe, nie ma
wybrańców, musimy doświadczyć wszystkiego do końca. Strachu ale i miłości do drugiego
człowieka. Szacunku i dostrzegania się nawzajem. Doświadczyć uniwersalnych wartości, które nie
należą ani do kościoła ani do polityków i nikt nie ma prawa ich sobie zawłaszczać i robić z nich
użytku dla swoich manipulacji.

Przetrwamy?

Tak.

Rozmawiał Waldemar Sulisz
Fot. Karol Zienkiewicz