Stefan Batruch

Oczekiwanie na przyjście

Rozmowa z ks. Stefanem Batruchem, proboszczem parafii greckokatolickiej w Lublinie, prezesem
Fundacji Kultury Duchowej Pogranicza

Adwent to?

To słowo oznacza oczekiwanie na przyjście. W tradycji wschodniej bardziej mówi się o
odczytywaniu znaków. O tym, że Mędrcy ze Wschodu zauważyli znak szczególny: gwiazdę, która
ich prowadziła i zaprowadziła w tajemnicze miejsce, gdzie złożyli hołd, swoje najcenniejsze skarby,
jakimi mogli wyrazić swój zachwyt, swój podziw dla narodzin Jezusa. Stało się to możliwe,
ponieważ potrafili odczytać znak. Dziś tak ważna jest umiejetność odczytywania znaków, które się
dzieją wokół nas, w naszym życiu.

W tradycji Wschodu adwent jest małym postem. Dlaczego?

Czas adwentu jest czasem postu, który ma nas do odczytywania znaków Boga przygotować. On
ma jeszcze drugą nazwę: post Filipowy, bo następuje po 27 listopada, w którym wspomina się św.
Filipa. Post trwa 40 dni, do 6 stycznia, kiedy w kościele wschodnim jest Wigilia. W wymiarze
fizycznym jest mniej wymagający od Wielkiego Postu. Zachowujemy wstrzemięźliwość od jedzenia
potraw mięsnych w środy i piątki.

Post adwent ma?

Oczyścić nasze oczy, nasze widzenie, nasze spostrzeganie. Mówimy tu o oczach fizycznych,
którymi widzimy rzeczywistość taką, jaka jest. Oraz o oczach duchowych, którymi widzimy,
odczuwamy wręcz, niewidzialną rzeczywistość. Rzeczywistość ukrytą, która jest równie istotna i
która może nam pomóc w docieraniu do prawdy. Pomóc w głębszym widzeniu Boga. Na
zakończenie postu śpiewamy uroczyście hymn „Z nami Bóg”. Śpiewamy: Zrozumcie to wszyscy,
że On jest. Niewidzialny dla oczu cielesnych, ale jest z nami. Tu i teraz. Blisko, pośród nas. I to jest
właśnie zobaczenie boskiego wymiaru, który umyka nam na co dzień. Ponieważ bardzo fizycznie
traktujemy rzeczywistość. Wydaje nam się, że realne jest tylko to, co możemy dotknąć rękami i
zobaczyć oczami. Ale to nie jest jedyny wymiar rzeczywistości. To jest tylko jeden z wymiarów.

Ikonostas jest granicą. Po naszej stronie jest rzeczywistość widzialna, po drugiej stronie
boska niewidzialna?

Bardzo trafne spostrzeżenie i słuszna analogia. Aby kontemplować ikony, umieszczone w
ikonostasie, jest potrzebna umiejętność. Brak przygotowania, brak wiedzy, na przykład o kolorach i
ich znaczeniu może powodować, że obraz nadal będzie płaski. Wprowadzenie w symbolikę ikon
powoduje, że wyobraźnia zaczyna być bardziej aktywna. Poprzez symbole i znaki człowiek
zaczyna dostrzegać niewidzialny wymiar.

Może zatem warto, żeby wprowadzić post do czasu adwentu w kościele zachodnim?

Dziś wiemy, że wstrzemięźliwość jest dla naszego organizmu bardzo korzystna. Porządkuje pewne
rzeczy. Po okresie postu nasz smak staje się bardziej wrażliwy. Smaki, których doświadczamy, nie
zacierają się. Post jest dezynfekcją organizmu.

Także duchową?

Tak.

To może warto pociągnąć ten adwentowy post po nowym roku?

Nie ma potrzeby. Mądrość naszych przodków pokazuje, że w życiu warto posługiwać się dużą
dozą roztropności. I zdrowym rozsądkiem. Nie potrzebujemy radykalnego, ekstremalnego
podejścia do życia. Umiarkowanie nie jest pogardą dla cielesności. Umiarkowanie jest
podnoszeniem cielesności na bardziej subtelny, wrażliwy poziom. I w tym jest piękno.

Przygotowujemy się do świętowania urodzin Jezusa, oczekujemy od Niegogo znaków, ale
trafił nam się podwójnie ciężki czas. Po pierwsze mamy pandemię, strach, lęk, po drugie
potężny kryzys w polskim Kościele. Czy ten ciężki czas nie zaciera znaków do Boga? Jakie
znaki może dać nam Pan Jezus?

Tak, jak bardzo realne stało się zagrożenie zdrowia i życia, tak samo pomoc, duch optymizmu,
duch nadziei, duch odwagi, duch męstwa, o którym mówi chrześcijaństwo – są realne. Zbyt mocno
uwierzyliśmy, że sami poradzimy sobie w życiu. Bez ducha nadziei, ducha wytrwałości. Ok, jakiś
czas nam się to udaje. Nawet mamy sukcesy, powodzenie w prowadzeniu firmy, w jakimś
momencie przychodzi załamanie. Wpadamy w rozpacz, wpadamy w depresję, poczucie bezsensu.
A to oznacza, że nam brakuje ducha nadziei. Gdzieś go utraciliśmy, zgubiliśmy po drodze.
Pandemia nam to mocno uświadamia. Rodzi pytanie, czy my tego ducha optymizmu i nadziei
przywołujemy. Czy prosimy Boga o to: Duchu, Pocieszycielu przyjdź. Jestem gotowy, byś mnie
przenikał. Przenikał moją świadomość, moją podświadomość, moje pragnienia.

Polski Kościół znalazł się w wyjątkowo krytycznej sytuacji. Nie możemy pogodzić się z
tuszowaniem pedofilii. Zamęt wokół tej sytuacji uderzył w samego papieża Jana Pawła II?
Czy polski Kościół może wyjść z tego zakrętu i czy też może otrzymać znak od Pana
Jezusa?

W polskim Kościele doszło do pewnego przeakcentowania. Środowiska kościelne zbyt mocno
gloryfikowały swoją wyjątkowość. Swoje wybranie i namaszczenie. Elity kościelne uwierzyły, że
doświadczenie słabości, błędu, grzechu ich nie dotyczy. A to jest nieprawda. To doprowadziło do
tego, że polskiemu Kościołowi zabrakło szczerości i autentyczności. Kościół wpadł w pułapkę
faryzeizmu, polegającą na tym, że na zewnątrz księża i dostojnicy udają ludzi szczególnych, na co
dzień przeżywają słabości, nie potrafią się przeciwstawić takim pokusom jak zachłanność i
pożądliwość, za którą zresztą kryje się tęsknota za miłością. Kumulacja zdarzeń wywołuje
sprzeciw tych, którzy próbują szukać autentyczności.

Trwa adwent, Bóg wysyła do nas sygnały i znaki. Chyba Bogu jest trudniej dotrzeć do
naszych serc? Przebić się do naszych umysłów?

Nawołuje nas do szczerości i autentyczności. By nie udawać, nie być aktorami. To jest podstawa
chrześcijańskiej duchowości. Szczerość wobec Boga, wobec siebie, wobec innych. My nie mamy
odprawiać obrzędów, których nie rozumiemy, my mamy z Bogiem rozmawiać. Mówić z Nim o tym,
co przeżywamy. Przeżywasz lęk, rozmawiaj z Bogiem o lęku. Przeżywasz radość, wypowiedz tą
radość Bogu szczerze i spontanicznie. Bóg mówi nam: próbujcie siebie odnaleźć, bądźcie sobą.

Ziemia lubelska jest wielokulturowa, w wielu rodzinach nad Bugiem obchodzi się dwie
Wigilie, w obrządku zachodnim i wschodnim. Ale przecież Bóg jest jeden?

Oczywiście, że tak. Spróbujmy podczas adwentu słuchać znaków do Boga. My siebie bardzo
potrzebujemy.

Czego ksiądz będzie podczas Wigilii życzył swoim bliskim?

Żeby nie lękać się prawdy. Nawet jeśli jest bolesna, jest oczyszczająca. Oraz wyzwalająca. Bez
względu na to, jaką by ta prawda nie była, to Boże Miłosierdzie przygarnia każdego.

Więc mimo pandemii, mimo kryzysu Kościoła, mimo poczucia słabości i bezsiły mamy
prawo z Panem Bogiem wejść w Nowy Rok z nadzieją?

Nic nie jest w stanie nas odłączyć do Tego, który jest naszą nadzieją. Żaden wirus, żaden
kryzys w Kościele.